wtorek, 25 grudnia 2007

Ciastka korzenne




Bardzo lubię smak przypraw korzennych w deserach. Ostry i wyrazisty aromat jest tym, czego zawsze szukam w potrawach. No i jeszcze oczywiście zwracam uwagę na aspekty dietetyczne i ekonomiczne, a tak się w tym przypadku szczęśliwie składa, że potrawy z dodatkiem przypraw korzennych ułatwiają, przyśpieszają trawienie i jeszcze do tego można je dłużej przechowywać niż standardowe wypieki, ze względu na właściwości konserwujące tych przypraw. Cóż to za niezwykły zbieg faktów przemawiających za serwowaniem sobie takich pyszności na podwieczorek...

na kopiasty talerz pełen ciastek:

- kostka miękkiej margaryny,
- szklanka cukru,
- 2 jaja,
- 2 cukry waniliowe,
- 1 opakowanie przyprawy do pierników,
- 2 - 3 szklanki mąki,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- posiekane orzechy
(laskowe są najlepsze)

  1. Wszystkie powyższe składniki oprócz orzechów wyrabiamy w misce. Ilość dodanej mąki zależy od wyczucia wyrabiającego ciasto. Chodzi o to, żeby nie było za mokre i nie przyklejało się za bardzo do ścianek miski ani do rąk. Jeśli ktoś ma wątpliwości i brakuje mu wyczucia, proponuję od razu wsypać3 szklanki mąki. Pojawiają się wtedy dwie opcje: albo ciastka wyjdą, albo nie.

  2. Następnie wkładamy ciasto na 30 min do lodówki, żeby nieco stwardniało.

  3. Formujemy ręcznie kulki wielkości orzecha włoskiego, ale nie takiego mizernego, miastowego i nie też takiego hodowanego na hormonach. To ma być taki przeciętny, wiejski orzeszek. Obtaczamy go niedbale w posiekanych (najlepiej rozbitych w moździerzu) orzechach laskowych lub nie obtaczamy, jeśli nie mamy i układamy na wysmarowanej masłem blasze w odstępach półtora do dwu centymetrowych. O tak jak na obrazku.

  4. Pieczemy w średnio nagrzanym piekarniku, tylko nie wiem jak długo. Mi wychodziło po 15 minut na porcję ciastek. Radzę je mieć na oku bo łatwo się przypalają, a wtedy później trudno jest wytłumaczyć młodemu bratankowi, czemu lepiej, żeby nie brał z talerza tych, z czarnym dołem...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

...aż prosi się żeby dodać spory kieliszek Miodu dwójniaka, najlepiej Kurpiowskiego...