niedziela, 29 marca 2009

Słodko - kwaśny sos chilli




Chilli brzmi dosyć groźnie, zwłaszcza w naszej kulturze. Natychmiast kojarzy się z wypalającą wnętrzności substancją, a spożycie potraw nią przybranych jest wyczynem większym niż przejście po rozżarzonych węglach i bliskim wsadzeniu sobie igły w oko. Otóż nie każdy u nas wie, że ową ostrość można sobie dawkować przy pomocy pestek. To tam głównie znajduje się kapsycyna, winna złej sławy wszystkich papryczek chilli. Bo Polak jak dostanie do ręki taką małą papryczkę, to przecież nie będzie jej jeszcze patroszył, no bo co wtedy z niej zostanie? Tyle kasy i jeszcze tyle wyrzucić? Bez sensu. Jednak warto nieco się dowiedzieć i zmienić swoje przekonanie co do tego południowoamerykańskiego owocu i nie omijać potraw z chilli wielkim łukiem. Chilli pozbawiona pestek niemal całkowicie traci swoją ostrość. Pochodzi ona wtedy jedynie z włókienek. Także pikanterią w tym przypadku można łatwo sterować. Warto wiedzieć, że to właśnie z chilli wyodrębniono po raz pierwszy witaminę, którą nazwano nota bene C (a to niespodzianka) oraz że składniki tego diabelskiego owocu przyczynia się do walki z chorobami serca, a kapsycyna spowalnia mutację komórek odpowiedzialną za powstawanie nowotworów.

Słodko - kwaśny sos chilli warto jest trzymać pod ręką, w lodówce, gdzie spokojnie wytrzyma przez czas od kilku do kilkunastu tygodni. Można go stosować do praktycznie każdej potrawy obiadowej po to, aby podkreślić smak lub, w przypadku kulinarnej porażki, całkowicie go zmienić w zależności od dodanej ilości. Jeśli nie wiemy jak łatwo przyprawić potrawę, oto jest sos pod ręką. Wystarczy dodać sól tak, jak zwykle, no i uzupełnić płyny sosem chilli w ulubionej ilości. W tym miejscu mamy drugą możliwość dawkowania ostrości w zależności jak ostry wyszedł nam sos na początku. Zatem porzućcie swój strach niewierni i kroczcie ku nieznanemu. Widać, że ten sos nigdy się nie zmarnuje, nieważne jak zrobiony na wstępie - zawsze jest dobrze. Ja stosuję sos chilli do potraw a'la chińskich (patrz: następny wpis).

Na około 1 litr sosu (zawsze można zrobić odpowiednio mniej):
- 8 dużych papryczek chilli,
- 240 ml wody,
- 240 ml octu z czerwonego wina,
- 300 gram cukru
  1. Rozciąć papryczki i wyjąć pestki. Ja zawsze zostawiam kilka na papryczkę. Po części z wyboru, ale też raczej z lenistwa. Radzę nie oczyszczać papryczek misternie ze wszystkich pestek, bo sos naprawdę nie będzie w ogóle ostry.

  2. Tak przygotowane papryczki pociąć na cienkie plasterki i wrzucić do garnka wielkości piłki siatkowej. Koniecznie, żeby w wyposażeniu garnka była przykrywka bo parujący, gotujący i później stygnący sos jest trochędrażniący, ale nie z powodu swojej ostrości, ale z powodu parujacego octu.

  3. Dolewamy i dorzucamy pozostałe składniki, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na bardzo małym ogniu, pod przykrywką przez około 25 minut.

  4. Ostudzony sos (studzony w garku przykrytym przykrywką) warto jest rozmiksować, żeby maksymalnie rozdrobić papryczki. Nie jest to absolutnie koniecznie, bo można papryczki już na samym początku pokroić maksymalnie drobno, ale naprawdę dobrze jest to zrobić choćby przy pomocy sitka i łyżki (gotowy sos przeprasować przez oczka sita).

  5. Gotowy sos przelewam do czystej butelki po winie lub jakiejś fajnej po piwie - takiej z korkiem na metalowym zamknięciu, najlepiej przeźroczystej. Taki sos jest również bardzo dobrym pomysłem na orginalny prezent dla kucharzących smakoszy.

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Trafiłam przypadkiem i zbiegiem okoliczności. Szczęśliwym baardzo :) Juz przeczytałam wszystkie posty, i jestem pod wrażeniem oraz mocnym postanowieniem wypróbowania przepisów zamieszczonych! Gratuluję bloga, i dziękuję, przepisy na pewno wzbogacą moją kuchnię!

qrunch@o2.pl pisze...

Cześć
mam pytanko odnośnie tego przepisu? Czy ten sos trzeba pasteryzować? Jak długo go można przechowywać po otwarciu?

magda pisze...

hej qrunch
sorki że tak późno odpisuję, ale wojażowałam po świecie w trakcie długo wyczekiwanego urlopu. Pasteryzacja nie jest konieczna, sos bez tego zabiegu długo jest ok po otwarciu za sprawą kapsaicyny z chilli która zabezpiecza sos przed pleśnią. Ja mój mam otwarty od marca do dzisiaj i jest jeszcze dobry, ale trzymam w lodówce.

bt pisze...

a ja mam takie oto pytanie. Nie orientujesz się może, czy powyższy sos jest może tym samym, który często serwują w restauracjach/barach chińskich, zwłaszcza jako dodatek do dań na wynos ? Poszukuję właśnie przepisu na ów sos i po kolorze sądzę że może to być to, ale wolę spytać kogoś bardziej obeznanego :)

magda pisze...

dokładnie to jest to, ale oni przesiewają sosy przez sitko więc konsystencją może się troszku różnić

Anonimowy pisze...

a czy ten sos się zagęszcza

Anonimowy pisze...

czy zamiast papryczek można wykorzystać przyprawę chilli w torebce

Anonimowy pisze...

zrobiłam sos zgodnie z przepisem, ale On jest tak rzadki jak by to była sama woda z octem, sos na obrazku wygląda zupełnie inaczej niż mój, co jest nie tak ??

magda pisze...

Hmmm, sos jak ostygnie robi się gęstszy - przez cukier. Ale jeśli wyszedł ci za rzadki i nie pododba ci sietaka konsystencja, możesz zagęścić wodą z mączką ziemniaczaną: do gotującego sie sosu dodawać powoli rozmieszaną łyżeczkę mączki w pół szklanki wody. Jeśli jeszcze ma być gęstszy - to więcej mączki.

magda pisze...

...a jeśli chodzi o pytanie, czy zamiast zwłykłych papryczek mozna wykorzystać chilli z torebki to odradzałabym. To już nie będzie to samo i poza tym może wyjść bardzo rzadkie... :)

Anonimowy pisze...

Mi też wyszedł rzadki i jakiś taki... octowy? A robiłem dokładnie według przepisu, z miarką.
Poza tym, gdybym nie rozmiksował później, to byłby właściwie ocet z wodą z wrzuconymi papryczkami, tak jakby coś się nie przegryzło.

magda pisze...

polecam w takim wypadku podgrzanie i dodanie większej ilości cukru, możliwe ze syrop cukrowy się nie zrobił

alegoria.malarstwa pisze...

Zrobiłem sos (wyszedł rzadki) "mącznie", na koniec rozdrobniłem mikserem - jednak przeszkadzaja mi kawałki papryczki "chrupiące" między zębami.
Do sosu dodałem 3 ząbki drobno siekanego czosnku, co o tym myślisz? Jest specyficzny, wydaje się w tym stanie dobrym dodatkiem do wszelkiego rodzaju mięs (jeszcze nie próbowałem).

magda pisze...

Hej, Alegorio Malarstwa

muszę przyznać, że masz całkiem niezłe pomysły...

Bajceps pisze...

Witaj, warto rozważyć "odchudzenie sosu" przez dodanie małej ilości cukru i octu (które de facto się znoszą smakowo - kwaśne-słodkie, a żeby było więcej masy dodać zmieloną czerwoną paprykę i pomidory. Polecam też tymianek i cząber. Pozdrawiam :)