To jest dobry sposób na takie niedzielne ssanie w żołądku, kiedy bardzo się chce popołudniowych słodkości, no ale przecież znowu sobie obiecało się, że tym razem na pewno ograniczę słodycze. A zwłaszcza po takim sycącym niedzielnym obiedzie i po takiej ilości fast (tudzież junk - czyt.dżank) foodów spożytych poprzedniego wieczoru do wódeczki/piwka ze znajomymi. Tak, tak, dobrze to znamy. Chwilkę ze sobą powalczymy, robimy po raz kolejny przegląd tych samych szafek, jakby przez ostatnie 5 minut miało się coś tam samo z siebie wylęgnąć lub może to, co chwilkę temu nie było zbyt atrakcyjne, teraz kusi kubki smakowe nadzieją na jakąkolwiek słodycz z braku laku. Tak więc dobrze wiemy wszyscy jak to się skończy. Magicznym zaklęciem wypowiedzianym w myślach: zacznę od poniedziałku po czym następuje atak na jakąkolwiek słodką ofiarę. Także mamy dwie niedzielne opcje: albo przygotujemy się zawczasu do czegoś nieco zdrowszego, ale nadal słodkiego, albo nie. Ja mogę tylko zaproponować z mojej strony coś bardzo prostego i szybkiego na przykładzie zapiekanego rabarbaru. Pomysł zaczerpnięto ze szkocko - brytolskiej kuchni pewnego niegłupiego, lubiącego mówić prosto z mostu i nazywać rzeczy po imieniu pana. Kto wie o kim mowa - ten wie. Brytyjskie ciasta są właśnie robione w ten deseń, że gotowe nie jest krojone i układane na talerzyk, tylko zagarniane sporą łychą z naczynia żaroodpornego i rzucane na talerz bądź miskę. Dekorację zawsze może stanowić jeszcze większa łycha bitej śmietany tudzież lodów waniliowych. Deser polecam na ciepło.
na jedno naczynie żaroodporne wielkości 1,5 piłki siatkowej:
- około 800g rabarbaru,
- 200g cukru jeśli ktoś ma trzcinowy to proszę bardzo, ja nie miałam,
- 150g rozmiażdżonych orzechów najlepiej laskowych,
- 100g mąki pszennej,
- 50 - 70g masła,
- 50g płatków owsianych
- Na wstępie należy rozgrzać piekarnik do 190 st.C. Rabarbar dobrze umyć, osuszyć i pokroić w około 2cm - kawałki.
- Rabarbar oprószyć 150g cukru (większość), dodać ze 20g masła (tak ze 2 łyżki) i naczynie żaroodporne, w którym będziemy później zapiekać, stawiamy na ogniu na kuchence, ale nie rozkręcamy palnika na maksa bo naczynie pęknie. Bez szaleństw. Kto się boi o swoje cenne naczynie, niechaj wykona ten manewr w innym garnku, ale bedzie więcej do zmywania. Trzeba spróbować czy owoce nie są bardzo kwaśne i czy nei trzeba dodać więcej cukru.
- W tak zwanym międzyczasie przygotowujemy kruszonkę w osobnej misce. Zagniatamy pozostałe 50g masła z 50g cukru, 50g płatków owsianych (dla zdrowotności), 100g mąki i ile wlezie orzechów laskowych zmiażdżonych w moździerzu lub uderzając młotkiem w zawinięte ręczniku biedne orzechy. Można dodać cynamonu, cukru waniliowego i takich tam dupereli.
- Na miękkie, podgotowane owoce kładziemy kruszonkę i zapiekamy przez 20minut w 190st.C. Już.
- Uwaga: nie wszystkie owoce należy obgotować przed nałożeniem kruszonki. Jabłka, gruszki - si. Wiśnie, śliwki, morele - niet. Ale koniecznie należy te ostatnie wypestkować po to, żeby po prostu nie było żadnych niespodzianek i ubytków w uzębieniu. A'propos: uwaga na łupiny od orzechów, radzę dwa razy sprawdzić, bo efekt fortepianu na zębach murowany.
3 komentarze:
nie mialam co zrobic z pomidorami w puszce, ktore znalazlam w szafce,google->pomidory z puszki->szukaj i w ten sposob trafilam na twojego bloga:) tak wiec robie zupe:) a jesli chodzi o owoce z kruszonka, napewno wykorzystam twoj przepis:)
fajnie, dzięki!
Fajne przepisy i gwarantowane pozytywne nastawienie po przeczytaniu Twoich świetnych, dowcipnych komentarzy!
Cieszę się, że się na Ciebie natknęłam.
A owoce z kruszonką wyglądają zabójczo!
Prześlij komentarz